@rozie - okej, przyjmijmy, że tak będzie. Każdy autor wydaje raz, drugi... pomnóż sobie to przez setki, tysiące, dziesiątki tysięcy, a następnie spróbuj odnaleźć w takim chłamie cokolwiek dobrego.
Liczysz, że to się samo odfiltruje, że załatwią to social media? Czyli de facto znów ktoś będzie odbębniał robotę, tylko za free. A czy nie stanie się nic złego?
Tu już wchodzimy w zagadnienia nieco dywagacyjne, nieco filozoficzne. Na pewno warto mieć na uwadze, że poniżej bardzo mocno upraszczam różne zależności.
Żeby coś dobrego się przebiło, ktoś musi na to trafić i polecić dalej. Żeby odsiać słabiznę i odradzić, też ktoś musi poświęcić czas na zapoznanie się z tym i kolejny czas, żeby odradzić to innym. Jeśli z łańcucha wyeliminujesz jeden filtr (selekcjonera), to na zapoznanie się z danym dziełem więcej ludzi będzie marnować czas zanim się rozniesie, że dane dzieło jest słabe. Te same osoby będą miały przez to mniej czasu na np. czytanie kolejnych dzieł. Sumarycznie spadnie też czytalność dobrych utworów.
Okej, odbiorca może bazować tylko na dziełach dobrze zrecenzowanych np. w social mediach. Tylko że ci recenzenci też będą musieli czytać i będą trafiać na chłam, a ich czas nie jest z gumy.
Czyli bez pierwszego sita, więcej chłamu będzie się przedostawać do odbiorców, co wpłynie nie tylko na większe marnotrawstwo czasu ale i tak będzie wiązało się z pogarszającą się jakością. Bo także w sztuce, im częściej obcujesz z kiepskimi dziełami, tym bardziej wzrasta Ci tolerancja na błędy.