@rozie - w tym, żeby się utrzymać, nie chodziło tylko o utrzymanie się ściśle z pisania książek, do tego dochodzą spotkania autorskie, warsztaty, panele dyskusyjne, itp. I w przypadku utrzymania takiego tempa wydawania książek, robi się w pewnym momencie zazębienie i nakłady/sprzedaż sumarycznie wzrastają.
Natomiast co do pozbycia się wydawców i dystrybucji, to polecam zrobić taką ankietę wśród autorów dowolnego kalibru, ale z już jakąś pozycją. Gwarantuję Ci, że odsetek autorów, którzy będą gotowi pozbyć się wydawców i dystrybucji będzie bardzo niewielki.
Ludzie sobie nawet nie zdają sprawy, co się dzieje wokół powstawania książek. Patrzymy na kilka pisarzy-perełek, którzy mają pewien charakter i na tyle samozaparcia, że mogą sobie na pewne rzeczy pozwolić.
Rezygnacja z wydawcy oznacza, że pisarz będzie musiał podjąć się lub zlecić pracę na stanowiskach drukarza, grafika, składacza, korektora, redaktora, twórcy strony www, osoby zarządzającej www i prowadzącej social media, marketingowca, menadżera, magazyniera, osoby przygotowującej i wysyłającej paczki z książkami, kuriera/dostawcy, księgowego, kadrowej, będzie musieć opłacić miejsce magazynowe...
Pewnie jakbym się jeszcze zastanowił, to tych stanowisk przyjdzie mi do głowy więcej. Wiadomo, że wiele z tych rzeczy nie robi się codziennie, część da się połączyć, części uniknąć, ale i tak pomysł, żeby zrezygnować z wydawcy i dystrybucji oznacza, że z pisarza chcesz zrobić człowieka od "wszystkiego", taką złotą rączkę :)
Jeśli rozejrzysz się po autorach i podpytasz ich, to niemal każdy powie Ci, że jego marzeniem jest, żeby móc zająć się tylko i wyłącznie pisaniem i zupełnie niczym innym. Niektórzy niemal nienawidzą nawet spotkań autorskich i najchętniej nie wychodziliby z domu, byle mieć święty spokój ;-D
Natomiast jeśli napiszesz mi, że autor może zlecić powyżej wspomniane prace innym osobom, to... czym to się będzie różnić od wydawcy?