Tak, jak pisałem - będę starał się dodawać takie posty z polecajkami muzycznymi trochę częściej. Chyba że nie chcecie tego widzieć, to śmiało piszcie - dodam jakiś hashtag do wyfiltrowania.
Hauntologist, album "Hollow" - byłem zawiedziony, ale to może kwestia oczekiwań. Słyszałem tak pozytywne opinie, że spodziewałem się nie wiadomo czego, a w sumie to tylko dwa pierwsze numery nowego projektu The Falla i Darkside'a w miarę mi się podobały, a reszta już była zbyt spokojna i zbyt artystyczna. Może ten początek przypadł mi do gustu, bo to było najbliższe Mgły, nie wiem.
Poroniec - a tego, że ten polski zespół przypadnie mi do gustu, to się nie spodziewałem. Szczególnie dotyczy to wokalu - mam wrażenie, że to taki growl, który wielu z nas by wyprodukowało przy pierwszych poważnych próbach i to nie jest zarzut, bo uważam, że dzięki temu lepiej go przyjąłem. Jest chyba ciut niższy niż normalny blackmetalowy głos, ale dla mnie to świetnie. Instrumentarium i kompozycja też niezłe. Będzie trzeba śledzić.
Rivers Like Veins, album "Architektura Przemijania" - czekałem na nową płytę krakowskiej grupy (duetu?), bo to dobra kapela. Mam "przepołowione" uczucia, bo są tutaj fragmenty, które są rewelacyjne i intensywne, ale też takie, w których chyba awangarda będąca w opisie zespołu ciut za mocno się przebija, podobnie jak recytacje. Tym niemniej, raczej na plus i warto. To płyta, której słucha się ciągiem.
Hellripper, album "Warlocks Grim & Withered Hags" - i pomyśleć, że to robi jeden człowiek (Szkot). W pierwszej kolejności to thrash (podobno speed) metal, a w drugiej black, choć początkowo słyszałem tutaj więcej deathu. Agresywne, mocne, krzykliwe i dające energię. Podobało mi się.
Sacred Outcry, album "Towers of Gold" - zaskoczyło mnie, bo nie wiedziałem, że to power metal. Dobry, choć trochę nudnawy, aczkolwiek pewnie układa się w jakąś historię (tak, nie słucham tekstów). Ale to, na co chcę zwrócić uwagę, to okładka, która jest przepiękna i gdy kiedyś już będę obrzydliwie bogaty, to będę kolekcjonował winyle z takimi grafikami.
Panopticon, album "The Rime of Memory" - nie spodziewałem się, że mi się spodoba, ale jest to całkiem niezłe, atmosferyczne granie. Utwory bardzo długie i czasami bardzo spokojne... po to, aby zaraz przyfasolić intensywnością. Niezły atmosferyczno-folkowy BM prosto z Kentucky/Minnesoty.
Yersin, album "The Scythe Is Remorseless" - niezłe, choć nie zrobiło na mnie bardzo dużego wrażenia. Agresywne, nawet bardziej, niż się spodziewałem (to grindcore/crust/death) i myślę, że można sprawdzić ten dość krótki krążek. Fajna okładka.
Green Day, album "Saviors" - przyznaję się, że lubię Green Day (tak, lubię pop punk). Dlatego nawet ucieszyłem się, gdy usłyszałem o nowym albumie, zwłaszcza, że pierwsze single były niezłe. Ale jako cały krążek jest to dość nudnawe i mam wrażenie, że mało innowacyjne. Niby trudno wymagać tego od tej grupy, ale naprawdę mam wrażenie generyczności na tym krążku. Na plus, że jest sporo numerów i są perełki (jak "Dilemma" czy "Living in the '20s", które mi się szczególnie spodobały).
Właśnie się dowiedziałem, że 25 lutego pojawi się nowa płyta zespołu Vorga. Pierwszy album był świetny, więc drugi też na pewno przesłucham. Choć, jak znam życie, to pewnie zapomnę, jak o wielu innych płytach, które dopiero zostały zapowiedziane, więc ich jeszcze nie ma na Spotify, co oznacza, że nie mogę ich dodać do playlisty. Jak Wy to robicie?
A jeśli nie "źle", to przynajmniej "bardzo dziwnie". Oto niusy z ostatnich paru tygodni:
🎸 Wiadomość sprzed dwóch dni: Pitchfork znika z internetów w obecnej formie. Od tej pory ma podlegać pod magazyn dla mężczyzn GQ. Nie wiadomo, czy obecna strona Pitchforka zostanie zarchiwizowana czy w ogóle zniknie, natomiast nowe teksty mają się ukazywać już w ramach GQ. Oczywiście zapowiedziano też zwolnienia w ekipie Widełek, no bo jak można by cokolwiek zmieniać bez zwolnień, to niedorzeczne /s
🎸 Spotify wprowadza zmiany w polityce wypłacania hajsu za streamy. Konkretniej chodzi o próg odcięcia: pieniądze dostaną tylko te muzyczne podmioty, które w ciągu 12 miesięcy zyskają minimum tysiąc słuchaczy. Wbrew temu, co myślicie, takich zespołów jest stosunkowo mało. Debiutanci i indie projekty mogą zapomnieć o czymkolwiek poza, (gorzkie) hehe, wpisem do portfolio/"rozpoznawalnością".
🎸Na otarcie łez: związkowi zawodowemu Bandcampa udało się wywalczyć godne warunki dla zwolnionych pracowników. Co za świat, że nawet odpraw nie wypłaca bez miesięcy protestów i negocjacji...
Nie wiem, czy mam jakiś komentarz do tego wszystkiego. Poza stwierdzeniem oczywistości: wygląda na to, że obecna forma rynku muzycznego ulega coraz większej enshittification. Szkoda ludzi, oczywiście. Tych zwolnionych i tych, którzy coraz mniej wierzą w to, że tworzenie sztuki ma sens. No i cóż, moim zdaniem muzyka desperacko potrzebuje własnej wersji solarpunkowego optymizmu (NIE POPTYMIZMU). Inaczej wszyscy będziemy skazani na AI-generated pop rap z głośników, a ja nie chcę.
@dancingindystopia@muzykametalowa@postpunk
Odnosząc się do Spotify i innych wyzyskowych serwisów streamingowych może trzeba będzie przenieść się na Audiusa w poszukiwaniu muzyki niezależnej? Jest to alternatywa dla Spotify tak jak Mastodon jest alternatywą dla Twitter'a. Mam w planach go przetestować, ale still jeśli chce się coś zarobić na muzyce w dzisiejszych czasach jako niezależny twórca najlepiej mieć ciekawy merch np. taki jak na załączonym obrazku.
No dobrze, miałem zrobić aktualizację. Czego tam ostatnio posłuchałem i moge polecić? Uwaga - odkrywam sporo klasyków, które Wy pewnie znacie doskonale.
Totenwache - dobry niemiecki black metal. Nie jest nadzwyczajny, ale bardzo wkręcające się w głowę melodie, dzięki którym dobrze się tego słucha. I spokojnie, język tak nie razi - przecież i tak nie da się tego zrozumieć.
Mary's Blood - ostatni z japońskich przystanków okazał się całkiem zacny. To powermetalowa kapela, ale która gra z troche większym pazurem niż taki np. Lovebites. Miłe do słuchania, polecam. Czuć tutaj moc.
Devastator - ta brytyjska kapela black/thrashowa uświadomiła mi, że w sumie bardzo lubię takie połączenie. Sporo szybkości, brak kompromisów. Wiem, że to nie ta "nitka" gatunkowa, ale to ma najlepsze (dla mnie) cechy punk rocka oraz black metalu. Nie jest to ambitne, ale nie wszystko musi być.
Sacrilegium, album "Wicher" - zrobiłem drugie podejście do tego polskiego albumu i teraz mi siadł. Wcześniej coś mi nie pasowało w bardzo zrozumiałym, "zasuszonym" wokalu, ale już go "zrozumiałem" i doceniam. Ten album robi atmosferę, mimo że nie jest to atmosferyczny BM.
Mordhell - zasłużony blackmetalowy zespół z #Poznań proponuje podejście "jechano do przodu", proponując przy tym bardzo... oryginalne okładki albumów. Ta muzyka to agresja i prostota w najczystszej postaci. Trochę się nudziło, ale w tle jak najbardziej dobrze siada.
Szron - wydaje mi się, że kiedyś słuchałem już tej pilskiej kapeli i nie zrobiła na mnie wrażenia, a teraz mi siadło. Nie jest to szybkie, agresywne, ale za to niesamowicie klimatyczne i "płynne". Polecam EP-kę "Death Camp Earth".
Deus Mortem - oj tak, to jest dobry black metal z Wrocławia. Przy czym nie zrobił na mnie wrażenia polecany album "Kosmicide", a raczej EP-ka "The Fiery Blood", gdzie po prostu czuć agresję, szybkość i te utwory są równe. To taki staroszkolny black metal, ale baaaaaardzo dobrze zagrany. (1/X)
Actum Inferni, "Uzurpator niebiańskiego tronu". Podoba mi się okładka i klimat. Sama muzyka, oczywiście, też, bo to dobry black metal, choć z wysokim, skrzeczącym wokalem, za którym generalnie nie przepadam, choć tutaj mi pasuje. Utwory są długie, ale szczególnie dwa stanowią same w sobie dobre opowieści.
Blaze of Perdition - kiedyś już miałem podejście do tego, niestety, mocno doświadczonego przez los zespołu, ale dopiero teraz jakoś siadła mi płyta "Towards the Blaze of Perdition". Z kolei na "The Hierophant" czuć trochę manbryne'owy klimat (co nie jest dziwne, bo wokalista jest ten sam). Znowu - podobno to są ich gorsze wydawnictwa, ale mam to gdzieś, te mi się podobają ;)
Flagitious Idiosyncrasy in the Dilapidation - hehe, taka nazwa już sugeruje grindcore, a to kobiecy zespół z Japonii. Przypomniał mi o nim bodajże @thorcik i bardzo dobrze, bo choć nie ma tutaj niczego odkrywczego, to w tle dobrze "wybija rytm". No i naprawde fajnie to brzmi.
Arkona - ponownie, najbardziej podoba mi się nie ta płyta tej wielkopolskiej formacji, która powinna, bo "Lunaris". To trochę ten sam przypadek co Szron, przy czym chyba bardziej agresywny. Powiedzmy, że jest między Szronem a Deus Mortem z tych, które już opisałem. Zasłużona formacja, warto poznać (uwaga - mówię o polskim zespole BM).
Occultum - podobna historia, znowu polski BM, z agresją, ale taką mocno wzbogaconą. Ciekawy wycofany wokal - nie przebija się na pierwszy plan i choć dobrze go słychać, to bardziej "czuć" instrumenty. Warto poznać.
Dagorath - nie no, agresja pełną gębą, szczególnie na kawałkach ze splitu "Under the white flame". Poza tym albumem już nie zrobił na mnie takiego wrażenia, ale wspominam, bo jednak coś tam mi miłego w uchu zostało. (2/2)
To zabawne - do playlisty do przesłuchania dodałem ostatnio setki utworów na bazie historii polskiego black metalu na kanale "Z diabłem za pan brat". W niektórych przypadkach autor, omawiając dany zespół, polecał płytę A, a o płycie B mówił, że jest słaba.
Cóż, po przerobieniu sporej części materiału mogę chyba powiedzieć, że mam odwrotny gust, bo zdecydowanie bardziej wchodzą mi próbki B :D
@jamoteusz Chyba kiedyś próbowałem Yes i jakoś mi nie podeszło. Zresztą podobnie, jak np. Rush czy The Who albo Deep Purple. Pewnie nie jestem prawdziwym rockowcem :P @muzykametalowa
@SceNtriC@muzykametalowa "Pewnie nie jestem prawdziwym rockowcem" - masz skórę i wystawiasz język? haha hahah, No to jest jeden kocioł. Rush znałem, ale zacząłem ostatnio słuchać. Led Zeppelin mnie nudziło, teraz mi się spodobało. Ale te ich odjechane utwory. Słucham wszystkiego. Nie daję rady Zenona M.
Pierwsza książka przeczytana w 2024 roku i pierwsza z cegieł, których poznanie mam w planach.
Nie ukrywam, że nie byłem nigdy miłośnikiem Kata - gdy "wszedłem" do metalu, to moją uwagę zwróciły inne kapele, a kawałki zespołu znałem gorzej niż skrawki historii. Jednak nawet mnie pochłonęła ta historia, pełna niejednoznaczności, ale też hołdu dla zespołu, który stał się inspiracją dla wielu polskich kapel ciężkiego grania. Są wady, jest to gruba kniga, ale to skarbnica wiedzy o Kacie, Romku, Piotrze i wielu, wielu osobach oraz zjawiskach orbitujących wokół śląskiej formacji. Warto.
@czach Miłego :) Trochę się męczyłem z książką przez jej rozmiar, ale faktycznie jest godna polecenia. Dużo szczegółów dotyczących realizacji muzyki, a dodatkowo zaskoczyło mnie, że zagraniczne legendy dość dobrze kojarzą Kata. @ksiazki@muzykametalowa
@dung_eater U mnie to może kwestia tego, że zaczynałem od nu metalu, a potem wszedłem w ekstremum typu death metal i w końcu w black metal. W momencie, kiedy zapoznawałem się z Katem, był dla mnie za lekki. Zresztą podobnie mam z bardzo starym black metalem. Ale to nie znaczy, że nie ma tam utworów, które mi grają w głowie - bardzo lubię np. "Diabelski dom I" (i chyba II, ale mylą mi się te piosenki). @ksiazki@muzykametalowa
Moja lista "do przesłuchania" robi się coraz dłuższa, więc będę dawkował opinie i wystawiał je po przesłuchaniu części. Tutaj jeszcze "narybek" z zeszłego roku - ten będę zaczynał od sporej dawki piwnicznego black metalu, czego się trochę obawiam (bo nie przepadam), ale z drugiej strony chcę poznać.
Aukels - kolejny projekt Wojsława ze Stworza, Kresu czy Wędrującego Wiatru. Podoba mi się to, gdy słucha się tego ciągiem (zresztą tak, jak większość BM), gdyż ma to solidny klimat. Nie znajdziecie tutaj przebojów ani utworów na playlistę, gdyż w większości trwają one po kilkanaście minut, natomiast na pewno jest atmosfera, sporo szybkości, ale też momentów zadumy i - co tu dużo kryć - czuć las i kontakt z naturą.
Iron Head - tutaj od razu może przyznam, że niespecjalnie spodobała mi się płyta "Dzień za dniem" ze względu na dość "oczywiste" teksty (na które tym razem zwracałem uwagę) oraz niezbyt pasujący mi growl. Ale to nie zmienia faktu, że warto śledzić rozwój tego heavymetalowo-metalcore'owego zespołu z Kolbuszowej, gdzie występuje fajna synergia pomiędzy damskim czystym wokalem i męskim krzykiem (w dodatku małżeństwa).
(może dojaśnię - instrumentalnie jest zachęcająco, a czysty wokal też jest OK, tylko mam wrażenie, że jest zbyt czysty na tle tej muzyki. Natomiast ten scream naprawdę nie bardzo mi "siedzi")
BAND-MAID - dobra, sam w to nie wierzę, ale ostatnio zacząłem trochę poznawać zespoły z tego japońskiego kotła "all female metal bands" i niektóre są niezłe. Nie spodziewałem się akurat tego po BAND-MAID, ale to naprawdę dobra hardrockowa muzyka, gdzie w sumie nie ma nudy. Można zwieść się widokiem muzyczek ubranych w stroje pokojówek, ale muzyka zupełnie temu przeczy.
Swoją drogą, jeszcze trochę tych zespołów czeka mnie do "przerobienia", choć niektórym już "podziękowałem". Sam nie wiem, co we mnie wstąpiło.
W zamian za kolaż top albumów na podsumowanie roku 2023 – z reguły robię takie właśnie kolaże, ale tegoroczny jest dość monotematyczny, więc sobie odpuszczę – chciałabym pochwalić się takim oto rękodziełem, przy którym sobie dłubię od sierpnia. Zaczęło się od kwietnego heksagramu na uspokojenie nerwów w czasie rekrutacji na studia... I rozwinęło się w pełnoprawny battle jacket*, z naszywkami i w ogóle.
Moment na samochwalstwo: hex i prawie wszystkie naszywki (wyjątki: The Cure, iamthemorning, róże) haftowałam sama.
Naszywek z przodu będzie więcej, chciałabym dodać jeszcze z pięć zespołów co najmniej. Ale najpierw muszę je wyhaftować, a w najgorszym razie kupić ;) Plecy za to zostaną takie, jakie są. Chyba że BMTH** spadnie z mojego topu <odpukać w niemalowane> i będę chciała czymś tę miłość zamaskować. Ale na ten moment cóż, fangirluję ostro.
Cóż mogę więcej rzec, tak mniej więcej wygląda mój muzyczny gust na rok 2023 :)
Kurtka lub kamizelka, na której się naszywa rzeczy. Wymyślili to amerykańscy lotnicy, potem podłapali to motocykliści, potem subkultury punkowe i metalowe, aż wreszcie koncept został skomodyfikowany w ramach "mody ulicznej". Trochę dlatego tak się chwalę, że to rękodzieło – nie że gotowce nie są fajne, ale ta konkretna rzecz jest bardzo... moja. I wyszła dużo taniej :D
**Jak ktoś chce się śmiać, to niech przynajmniej zrobi to w formie offline. Ja doskonale wiem, co np. "tru metalowcy" sądzą o tym zespole, wystarczy, że zajrzę w sekcje komentarzy Mystic Festival ;)
Ostatnio widziałem trochę poleceń, kilka sprawdziłem, nie podobało mi się, ale są też takie, które mi wpadły w ucho. W tym chciałem wrócić do jednej mojej polecajki, aczkolwiek nie pamiętam, czy o niej pisałem.
Perdition Winds - bardzo dobry i przyjemny w słuchaniu black metal. I trudno coś więcej dodawać, bo to taki standard, ale dobrze wykonany i odegrany.
Nemophila - o tym zespole mogłem już kiedyś pisać, bo słucham go od pewnego czasu. I od razu powiedzmy sobie, że to taki punk/metalcore z Japonii z samymi dziewczynami w składzie. Niektórzy się teraz wzdrygną, bo to kojarzy się z niedawno przywoływanym Hanabie czy wręcz Babymetal, ale... tutaj nie czuć do końca tej japońskości i to dla mnie zaleta. Jest ostro, jest szybko, jest "zachodnio". Co prawda, czasem monostylistycznie, ale zespół może dostarczyć dużo energii.
Nornir - o nowej płycie "Skuld" wspomniał niedawno Northazerate. Przesłuchałem ten album, a potem przesłuchałem całą (krótką) dyskografię i rzeczywiście, melodyjnego black metalu jest tutaj aż nadto. Ostatnio zachwycałem się Non Est Deus, ale to chyba jest jeszcze lepsze i bliższe Mgle. Ciekawostka - na wokalu jest tutaj kobieta, co nie jest takie często w tym segmencie ciężkiej muzyki (aczkolwiek coraz częstsze i to raduje).
Zorormr - właściwie to "o" jest pisane jak w Danii, z kreską. A to opolski jednoosobowy projekt blackmetalowy, który proponuje trochę cięższe brzmienie, otaczające słuchacza. Przy czym ten ambient nie jest tak odczuwalny, aby męczył osoby nielubiące tego gatunku (jak mnie). Warto sprawdzić.
Reklamy i materiały sponsorowane nie są specjalnie popularne w środowisku metalowym, ale jeśli są tak robione, jak tutaj, to myślę, że nawet największe marudy darują. DragonForce z Beat Saberem.