Ale czy naprawdę powinno mnie to dziwić, znając historię upadku partyjnej lewicy ostatnich kilkudziesięciu lat?
Przypomniał mi się któryś wywiad z Urbanem, kiedy mówił, że «reformy Balcerowicza były bolesne, ale później okazały się dobre». Łatwo pierdolić takie głupoty, kiedy ma się Jaguara i willę z basenem. Teraz po dekadach odbija się czkawką to, że na lewicy byli i są ludzie daleko, daleko od lewicowych ideałów. Coś jak kościów katolicki. Kto chciałby im zaufać?