Emill1984, Daleko mi do boomerskiego marudzenia, ze kiedys to bylo, a dzisiaj ludzie tylko przyklejeni do telefonow, tym bardziej, ze swiat czasem nie ma nic ciekawego do zaoferowania, ale...
Za portalem FTB.pl:
"Bob Sinclar, żywa legenda francuskiej elektroniki, podzielił się gorzkimi przemyśleniami i przykrymi emocjami po swoim występie na greckiej wyspie Mykonos. Artysta znany z pozytywnego nastawienia do świata i ekspresyjnego sposobu bycia, nie przebierał w słowach i nie zamierzał kryć swojej frustracji. W pełnym emocji filmie opublikowanym na swoim Instagramie, Sinclar apeluje by przestać korzystać z telefonów w klubie argumentując to tym, co przeżył podczas wspomnianej imprezy:
"Jestem załamany dzisiejszą nocą. To był koszmar. To była najgorsza impreza w całej mojej karierze.
Wchodzisz do klubu w pięknym miejscu, w Mykonos, piękne dziewczyny, myślisz, że będzie świetna zabawa. Grałem to, co zawsze: French touch, spróbowałem trochę komercyjnego tech house’u, czegoś bardziej deep’owego… Ludzie nie ruszali się wcale filmując wszystko swoimi telefonami. Nie wiem na co czekali. „World Hold On”, „Love Generation”, wszystkie moje hity… stali zamrożeni, kompletnie martwi. Jestem tym załamany. Może to moja wina, nie wiem. Nie wiem co się wydarzyło.
Musiałem się tym z Wami podzielić. Wszyscy didżeje są tacy szczęśliwi spędzając zawsze najlepszy moment w swoim życiu po każdej imprezie. Ja nigdy nie czułem się tak znudzony po imprezie. Co za g*wno…”
W komentarzach pod filmem Francuzowi wtórowało wielu innych artystów i artystek sceny klubowej:
„Phone Generation” - DJ Antoine
„Rozumiem Cię. Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była” - DJ Cinthie
„To nie jest pokolenie telefonów, po prostu wiele przypadkowych dzieciaków, które nie mają żadnego związku z klubowaniem i kulturą, wkracza do tego świata, bo to jest modne, przyjazne dla Instagrama i tym podobne. Nie czują muzyki ani klimatu, są tam tylko po to, żeby pokazać swoim znajomym, że tam są. Nie mają pojęcia, co słyszą, nazywają każdy gatunek „techno”. Po prostu przychodzą, nagrywają wszystko na wideo, wrzucają to, tagują DJ-a, a potem mówią, że mieli najlepszy czas w życiu, niesamowite. Cała ta sytuacja sprawia, że prawdziwi klubowicze szukają innych miejsc i wydarzeń, ponieważ wszystkie te instagramowe dzieciaki psują atmosferę…” - ZyrakNa koniec dodamy coś od siebie.
Można kolejny raz psioczyć, że „kiedyś to było”, narzekać na to czy tamto pokolenie, utyskiwać, że to, co widzimy w social mediach staje się ważniejsze od muzyki (o czym wspominał choćby Radio Slave w naszym ostatnim wywiadzie) lub mówić, że dziś Instagram lub TikTok kreują gwiazdy sceny klubowej, itd. Można się z tym zgadzać lub nie, lecz jedno trzeba przyznać: widok lasu wyciągniętych rąk, trzymających telefony zamiast tańczyć - a przypomnijmy, że wszyscy ci ludzie spotkali się na imprezie tanecznej - jest czymś naprawdę smutnym i odzierającym wydarzenie z jego esencji: wymiany energii, jaka następuje między konsoletą, a parkietem. W momencie, gdy ta energia zostaje zaabsorbowana przez obiektywy smartfonów, zamiast przez ciała wprawione w ruch muzyką, to mamy do czynienia ze zjawiskiem, które wypacza jedną z kluczowych wartości, jakie przyświecają kulturze klubowej od chwili jej powstania: poczucie wspólnoty i integracji ludzi poprzez taniec, bez względu na różnice między sobą.
Trudno nam nie zgodzić się z Cinthie, z którą także rozmawialiśmy kilka lat temu, a której komentarz pod filmem Boba Sinclara wydaje nam się jak najbardziej adekwatny: „Im więcej masz filmów ze swojej imprezy, tym bardziej g*wniana ona była”.
Zastanówcie się, kiedy ostatni raz byliście na imprezie tak dobrej, że w ferworze tańca nie pomyśleliście nawet o tym, by wyciągnąć telefon z kieszeni. Takich imprez życzymy nam wszystkim, zarówno klubowiczom, jak i artystom…...a robienie zdjęć i filmów z imprez zostawmy zatrudnionym do tego ludziom."
fot. Dreamstime.com
Add comment