Redaktor i korektor mają taką pracę, 8 godzin dziennie pracy nad różnymi książkami, zamyka komputer i idzie do domu.
Co do autorów, no jest czasami taki postulat (głównie od tych autorów, którzy nawet 2 tysięcy nie sprzedają), aby dostawali po prostu pensję, bo to praca jak każda inna - wracamy jednak do początku - kto ma ją finansować, skoro ze sprzedaży książki się nie da. Może tu powinno wejść państwo, ale już widzę, jak urzędnicy będą decydować, kto jest "zawodowym" pisarzem. Za PRL tak było, część lubianych przez władzę pisarzy miała po prostu etaty w różnych instytucjach.
A jest jeszcze jeden aspekt, który pisarze pomijają - wiele osób przed napisaniem książki dostaje zaliczki, które niekoniecznie muszą się "spłacić" przy sprzedaży.