Spiritbox, album "Tsunami Sea" - świeżynka. Przyznaję, że nie słuchałem specjalnie tego zespołu do tej pory, gdyż o ile nie jest to zła muzyka, to nie do końca lubię ten metalcore'owy kierunek z elektronicznymi wstawkami. Tym niemniej, lubię czasem do nich "zerknąć" i... No, zdziwiłem się. Wiadomo, są śpiewy, jest elektronika, ale jakie to jest miejscami mocne. Mam wrażenie, że Courtney od czasu, gdy ją ostatnio słyszałem, poprawiła growl i brzmi to jeszcze lepiej. W dodatku mamy tutaj utwory przechodzące w kolejne, co zawsze jest ciekawe.
Wyróżnienia:
Tan Kozh, album "Lignages oublies" - ciekawy, niejednoznaczny francuski pagan BM
Todestriebe - raczej szybkie, żwawe, czasem z dziwnymi okrzykami, jakby wokalistę ktoś szczypał
In My Embrace - zespół, który nie może się zdecydować, czy jest black metalem, czy czymś więcej, ale ładnie mu wychodzi to niezdecydowanie.
Chumbawamba, album "English Rebel Songs: 1381-1984" - gdy zorientowałem się, w jakie maliny ktoś mnie tutaj wpuścił, to aż się śmiałem do monitora. Ale w sumie miłe.