Przypominam sobie dwa podobne ujęcia z SF, oba ze wschodniej: „Lampart ze szczytu Kilimadżaro” Łarionowej (tam z ciekawym dodatkiem, że znany jest tylko rok, co znacząco wpływa na atmosferę zabaw sylwestrowych) i „Poniedziałek zaczyna się w sobotę”, gdzie… „Z notki wydawniczej wynikało, że Księga Losów wychodzi w nakładzie l (jeden) egzemplarz i że ów ostatni tom został podpisany do druku jeszcze w okresie lotów braci Montgolfier. Ażeby chociaż w pewnej mierze zaspokoić potrzeby współczesnych, wydawnictwo podjęło w trybie przyspieszonym publikację nieregularnych wydań, w których były zaznaczone tylko daty urodzenia i zgonów. W jednym z takich wydań znalazłem i moje nazwisko. Na skutek pośpiechu wkradło się jednak do edycji mnóstwo błędów, toteż dowiedziałem się ze zdumieniem, że umrę w roku 1611. Ośmiotomowe errata mego nazwiska jeszcze nie objęły”.