Prawda, choć nie tylko o autyzm/neuroróżnorodność biega, lecz ogólnie o uznanie różnorodności geno- i fenotypowej – i neurologicznej, kognitywnej, behawioralnej, i prosto fizjologicznej.
Do tego właśnie piję, ale z trochę innej strony. Wspólne cechy fizjologiczne ASD/ADHD są w moim doświadczeniu kryminalnie ignorowane przez lekarzy i naukowców. Wszyscy operują w swoich niszach i nikt nie ma holistycznego obrazu przez co nawet uznanie tych rzeczy za fakt naukowy niewiele zmienia.
Sam jestem po formalnej diagnozie ASD, a lampka zapaliła mi się dopiero po ciężkich problemach mięśniowo-szkieletowych. Kiedy poczytałem o tym z jakimi problemami zdrowotnymi wiąże się ASD i ogólnie luźne stawy (które wyglądają na bardzo skorelowane z neuroróżnorodnością) nie sposób było nie być wściekłym, bo część rzeczy można było przynajmniej opóźnić.
Młodszym osobom w rodzinie dałem znać czego się wywiedziałem - jedna była już po diagnozie ASD, ale dostała od swojego rodzinnego jeszcze łatkę EDS (plus skierowanie do genetyka, bo może być paskudniejszy wariant). Ja po swoich przygodach się poddałem, bo za swojego życia prędzej doczekam się klasyfikacji jako element niepożądany niż tego, że statystyczny lekarz będzie operować na czym innym niż neurozwykłe stereotypy.