Diabelski Wąwóz

Kaleb pokonał ostatnią skalną przeszkodę. Spodziewał się, że właśnie dociera do momentu, w którym zobaczy, że plan się nie powiódł i będzie trzeba się wycofać oraz przemyśleć swoje podejście. Nikt bowiem nie może wejść do Diabelskiego Wąwozu w Duluntin, słynnego na całą krainę miejsca, o którym krążą legendy. Jedni twierdzą, że można tam znaleźć rozwiązanie wszystkich swoich problemów, a inni, że jedyne, co czeka tam na wędrowca, to okrutna śmierć. Mało osób tam było i jeszcze mniej chciało o tym rozmawiać, jednak Kabel gorąco wierzył w zbawienną moc drzemiącą w Wąwozie. Rząd wolał dmuchać na zimne i surowo zakazał wstępu na niebezpieczny obszar, zabezpieczając jedyne wejście całodobową strażą.

I to właśnie jej wypatrywał wędrowiec - spodziewał się ujrzeć uzbrojonych żołnierzy. Jednak gwardzistów nie było widać ani przed wejściem, ani w pobliżu. Widocznie ta formacja nie jest tak karna, jak z dumą mówił o nich król. Dodatkowo, w oddali było widać potężny pożar, który zapewne skłonił do działania nie tylko mieszkańców wioski Miskanden, ale też właśnie pobliskich wartowników.

Na to właśnie liczył Kaleb i ostrożnie czmychnął przez ścieżkę, wchodząc na teren Diabelskiego Wąwozu.

---

Nigdy wcześniej mieszkańcy niewielkiego Miskanden nie widzieli takiego ognia. Zdarzały się już płonące stodoły, ale zawsze takie zdarzenia spotykały się z szybką reakcją, niedopuszczającą do eskalacji. Jednak tym razem pożar zaczął trawić znaczną część wioski, głównie chaty. Kobiety wynosiły swoje dzieci, a mężczyźni uzupełniali wiadra w studni i próbowali zdławić niebezpieczeństwo. Kwestią chwili było zawalenie się domostw i utrata dobytku całego życia. Z gór do pomocy zeszli żołnierze pilnujący Diabelskiego Wąwozu, którzy mieszkali w strażnicy nieopodal. Czuli się związani z lokalną społecznością, uczestniczyli w jej życiu i jako swój obowiązek poczytywali sobie nie tylko chronienie legendarnego miejsca, ale też samego Miskanden.

Wspólne wysiłki na razie przynosiły marny rezultat – ogień nadal się rozprzestrzeniał i stanowił ogromne zagrożenie. W tym całym zamieszaniu ktoś zauważył, że pożar trawił szczególnie tę część, w której znajdowały się dwie chaty doradców sołtysa. Nie było tajemnicą, że w każdej sprawie byli w opozycji do zarządcy wioski, więc można było dostrzec pewien związek.

Ale nikt nie miał na to czasu - o wiele bardziej zajmująca była próba opanowania ognia. Jakby mało było ostatnich problemów z nieurodzajem…

---

Kaleb już nie skradał się, tylko szedł pewnie wąwozem. Czuł żal z powodu ludzi, którzy walczyli z żywiołem, jednak było to konieczne - musiał odwrócić uwagi strażników oraz jednocześnie ukryć swoją wyprawę. Wiedział, że ujawnienie, iż szuka pomocy w takim miejscu, w najlepszym przypadku naraziłoby go na pośmiewisko wśród mieszkańców, a w najgorszym - na odwrócenie się od niego i odebranie władzy. Dlatego musiał działać w sekrecie i skorzystać z mocy drzemiącej w Diabelskim Wąwozie poza oczami pobratymców.

Jednak już po wielu krokach zaczął się zastanawiać, czy na pewno wytrzyma tę wyprawę. Wąwóz zmieniał się - droga stawała się coraz trudniejsza, a cienie dłuższe i głębsze. Kaleb miał nieodparte wrażenie, że nie jest na ścieżce sam - tu i ówdzie zauważał kątem oka ruch, przemieszczanie się jakichś obiektów, a czasami usłyszał niewyraźne szepty. Nie zamierzał się zatrzymywać - mimo wątpliwości wiedział, że to jego jedyny sposób na uzyskanie odpowiedzi na dręczące go pytania. Wprawdzie Kaleb nie wiedział, co spotka na końcu swojej wędrówki, jednak czuł, że legendy mówiły prawdę i czekała na niego prawdziwa magiczna moc i wyrocznia.

Wreszcie, ostatkiem sił pokonując kolejną przeszkodę, potknął się i przeturlał w dół zbocza, tracąc przytomność. Gdy ocknął się i niepewnie rozejrzał wokół, ujrzał, iż leży w miejscu o kształcie koła z miejscem na skromną widownię. Jednak nie to wzbudziło największe zdziwienie, a zaraz potem przerażenie Kaleba - tym czymś był trzymetrowy pal na środku areny. Nabity na niego był mężczyzna - straszliwie wychudzony, pokrwawiony i z rozciętym brzuchem, przez który wypadały jelita. Skóra była tak poprzecinana, że zwisały z niej płaty. Męki, które przeżyła ta osoba, musiały być potworne.

Mężczyzna na palu zwrócił głowę w stronę Kaleba.

---

- Aaaach, wędrowiec. Już dawno nikt nie przyszedł do mnie po radę. Powiedz mi - czego pragniesz?

Te słowa, wypowiedziane przez zmasakrowaną postać, zmroziły przybyłemu krew w żyłach. Głos ociekał jednocześnie wrogością, cierpieniem, ale i ciekawością. Normalny człowiek już dawno by uciekł w panice. Ale Kaleb nie przygotował wszystkiego i nie przemknął do Diabelskiego Wąwozu po to, aby teraz uciekać. Potrzebował odpowiedzi.
- Witaj, wybacz za najście. Według legend można znaleźć tutaj moc, która jest w stanie rozwiązać wszystkie moje problemy. Czy to Ty jesteś źródłem tej siły? Mam cię uwolnić?
- Uwolnić? Haha, nie dość, że minęły lata od momentu, kiedy ostatni raz usłyszałem człowieka, to jeszcze trafił mi się taki żartowniś? Cóż, może właśnie z tego powodu ci pomogę. Co cię trapi... Nie, nie mów - szybko rzekł, gdy zobaczył, że Kaleb otwiera usta. - Sam to wyczuję. Martwi cię susza i nieudane zbiory, które nawiedziły twoją wioskę. Czujesz się odpowiedzialny za swój lud, czyż nie?
Sołtys ochoczo pokiwał głową.
- Ale to nie wszystko. Wyczuwam w tobie... żądzę. Żądzę władzy i podporządkowania sobie poddanych. Nie martwisz się o głód dlatego, że zależy ci na mieszkańcach. Chcesz zostać zapamiętany jako osoba, która ocaliła swój lud i zyska chwałę na wieczność.
- Eee, to nie tak... - zaczął niezbyt pewnie Kaleb.
- Już długo wypatrywałeś okazji, aby zdobyć nie lojalnych obywateli, nawet nie poddanych, ale wręcz wiernych, którzy będą głosili twoje imię w całej krainie i zapewnią życie wieczne oraz bogactwo za doczesności. Tak długo czekałeś, że w końcu sam wszystko przygotowałeś, trując w nocy zboże i podpalając wioskę. A teraz chcesz, abym ja, druid zespolony z martwą naturą, pomógł ci przywrócić równowagę?
Ostatnie słowa mężczyzna wrogo wysyczał, budząc jeszcze większy lęk u Kaleba. Chciał zaprzeczyć, ale wiedział, że tajemnicza postać ma rację. Jednak nie widział w swoim postępowaniu niczego złego – wszak, kto nie chce być oparciem dla ludu, wielbionym przez wieki i mogący dzięki temu czynić większe dobro?
Druid nagle się uśmiechnął.
- Ale myślę, że ci pomogę. Nie ze względu na ciebie i twoje pragnienia, ale z uwagi na ludzi, którzy przez ciebie teraz cierpią. Przez naturę, która cierpi. Przez to, co jeszcze możesz wykonać, gdy ci odmówię. Spełnię jedno twoje życzenie - staniesz się sławny. O, tak, nawet bardzo.
Wtedy mężczyzna na palu podniósł rękę. Nagle to, co Kaleb wziął wcześniej za biały osad na kamieniu, zaczęło się formować w sporych rozmiarów ptaka, który odleciał w kierunku wioski. Jednocześnie kupa kości leżąca w pobliżu zaczęła wirować i układać w początkowo nieskładny sposób, aby zaraz potem stworzyć wielką bestię, budzącą trwogę w opowiadanych przez matki bajkach - kościeja. I to wspomnienie historii z dzieciństwa towarzyszyło Kalebowi przez kilka uderzeń serca, zanim w wielkim bólu poczuł ciemność.

---

Zbliżał się zmierzch. Mieszkańcy Miskanden siedzieli na trawie, zmęczeni, osmaleni, ale zadowoleni. Pożar został ugaszony i szczęśliwie nikomu nic się nie stało. Jednak mimo to panował pewien niepokój. Dość wcześnie niektórzy zauważyli, że ogień, osiągający wcześniej niebotyczne rozmiary, nagle sam zaczął przygasać i to w tempie, na które nie mogły wpływać kolejne wiadra wody zrzucane na poszczególne budynki. Co bardziej tęgie głowy zastanawiały się, co było powodem.

Niektórzy podejrzewali szczęśliwe działanie wiatru, jednak tego dnia nie był on tak mocny. Inni szukali wytłumaczenia w budulcu. Tylko kilka osób spojrzało w kierunku formacji skalnej, gdzie znajdował się Diabelski Wąwóz, a w nim – rzekoma tajemnicza moc, o której wszyscy znali opowieści. W gronie młodzieńców, obdarzonych bystrym wzrokiem, przekazywano sobie relacje o tajemniczym białym ptaku, który chwilę przed przygaśnięciem ognia nadleciał nad wioskę i zamachał skrzydłami, jednak stało się to tak szybko, że uznano to za zbiorową halucynację. Dalsze opowieści głosiły, że widziano, jak to zwierzę poleciało na pola i do spichlerza, wzmagając wzrost roślinności.

Po czasie wszyscy uznali, że nie warto się nad tym rozwodzić. Natomiast zaczęto szukać sołtysa Kaleba, który w tym całym zamieszaniu nie pokazał się ani razu.

---

Strażnicy ruszyli w kierunku swojej przystani, a kilku z nich pomaszerowało do Diabelskiego Wąwozu, aby wrócić do pełnienia swoich obowiązków. Złamali zasady opuszczając posterunek, jednak od dłuższego czasu nikt nawet nie próbował wejść do zakazanego miejsca - taki postrach budziły legendy, które rozprzestrzeniły się w całej krainie. Sami stróżujący uważali, że pogłoski o mocy i niebezpieczeństwie to plotki, mające stanowić atrakcję turystyczną, jednak mimo to starali się wykonywać swoje obowiązki sumiennie.

Docierając na miejsce, przy wejściu ujrzeli ślady wskazujące na to, że ktoś przeszedł do Wąwozu. Zaskoczeni i przerażeni szybko sie naradzili - z czterech osób na miejscu dwie ostrożnie weszły do Wąwozu, przeczesując go i szukając oznak ludzkiej bytności. Znaleźli jej aż nadto - im dalej, tym bardziej intruz nie starał się nawet zatrzeć śladów, prawdopodobnie czując się zbyt pewnie, a być może odczuwając przytłaczającą atmosferę tego miejsca, której coraz bardziej doświadczali też wartownicy. Jednak nawet to nie przygotowało ich na widok, którzy ujrzeli przy końcu ścieżki.

Oto bowiem na pal był nabity człowiek, a raczej ciało w zaawansowanym stanie rozkładu. Mimo potępieńczego wyglądu zdawał się szczerzyć w kierunku drugiego pala, również zawierającego ciało mężczyzny, jednak jeszcze bardziej okrutnie zmasakrowanego, z oderwanymi kończynami i zdecydowanie martwego. Mimo to strażnicy byli pewni - przed sobą mieli Kaleba, sołtysa Miskanden.

W następnych tygodniach mieszkańcy urządzili pogrzeb swojemu wodzowi oraz opijali jego szybką i szczęśliwą podróż w zaświaty, kręcąc przy tym głową na jego głupotę, która zaprowadziła go do Diabelskiego Wąwozu. W ten sposób Kaleb na zawsze trafił do ludowej twórczości i przestróg opowiadanych dzieciom.

  • Wszystkie
  • Subskrybowane
  • Moderowane
  • Ulubione
  • Spoleczenstwo
  • niusy
  • giereczkowo
  • Pozytywnie
  • Blogi
  • sport
  • lieratura
  • esport
  • Cyfryzacja
  • rowery
  • kino
  • muzyka
  • LGBTQIAP
  • opowiadania
  • slask
  • Psychologia
  • motoryzacja
  • turystyka
  • MiddleEast
  • krakow
  • fediversum
  • zebynieucieklo
  • test1
  • Archiwum
  • FromSilesiaToPolesia
  • NomadOffgrid
  • m0biTech
  • goranko
  • Wszystkie magazyny