A żeby to był pierwszy raz, to bym się bardziej przejął. USA miało już prezydentów celebrytów, gwałcicieli, ludzi o elokwencji młodszego Busha. Wszyscy robili dobrze sobie i bogatym, a ten przynajmniej jest zbyt dużym gamoniem, żeby ogarnąć najechanie losowego kraju trzeciego świata.
Nie spodziewałbym się jakiegoś wielkiego ataku na mniejszości. W każdym stanie gdzie było robione referendum aborcyjne opcja „tak” robiła zauważalnie lepsze wyniki niż Kamala Harris. Nawet nie wierzę, że będzie jakiś wielki problem z oddaniem władzy, bo Trump to narcyz, a sam następnej kadencji nie będzie robił.