PROWIZORYCZNY BILANS

Postępująca korozja społeczeństwa izraelskiego, podzielonego i skłóconego, diametralnie różne wizje przywrócenia praworządności i rządy skorumpowanych, gdzie pierwsze skrzypce wiedzie Netanyahu, a chór skrajnych fanatyków staje się coraz bardziej butny, doprowadziły do moralnego upadku, którego podobieństwo rzuca się w oczy, gdy wertujemy księgi sprzed tysięcy lat.

Jeżeli po tej wojnie nie polecą głowy odpowiedzialnych za wywiad i samego rządu na czele z Netanyahu wtedy powiem: polityczna wirtuozeria i chapeau bas!

Istnieje zasadnicza różnica między wojną Jom Kippur a wczorajszym rajdem i jego następstwami. Wtedy wywiad wiedział o przygotowaniach do ataku i zawiadomił, kogo trzeba, ale politycy nie wyciągnęli z przekazu wniosku i pomylili się co do intencji Egipcjan. Tym razem o przygotowaniach nie wiedział nikt. Zapanował chaos będący następstwem lekceważenia przeciwnika.
Uproszczona wizja Bliskiego Wschodu, racjonalne myślenie, że do bezpieczeństwa Izraela wystarczą same układy pokojowe z sąsiadami i odsuwanie problemu palestyńskiego na kalendy greckie, bez wzięcia pod uwagę religii, przekonań, mitów, symboli wierząc w sam postęp i poprawę warunków ekonomicznych oraz opieranie się na wiecznej przewadze technologicznej prowadzi, jak widzimy na manowce, a przynajmniej do bolesnych niespodzianek.

Słyszeliśmy zabawne: Czy na bliskim Wschodzie jagnię może żyć pokojowo z wilkiem? Owszem, pod warunkiem, że wilk będzie Żydem. Słyszeliśmy, że Gaza mogłaby stać się nowym Singapurem. Rzeczywiście, mogłaby nim być. Ten jednak, kto uwierzy, że wystarczą dobre chęci, romantyczny miraż natychmiast osnuwa się bielmem.
Nie wszystko można załatwić dobrobytem, jeżeli zapomina się
o przeświadczeniu tych, którzy uważają, że Bóg jest ich największym atutem a czas mają po swojej stronie.

Co uczyniono do tej pory w sprawie najbardziej zapalnego tematu, jeżeli chodzi o geopolitykę bliskowschodnią, jaką jest Jerozolima, a w niej miejsce świątynne, a na nim dwa święte dla Islamu meczety, skąd zawsze dobywa się płomień nienawiści i nieporozumienia?
Jeżeli polityka jest sztuką kompromisu, to łatki na wytartych spodniach nie wystarczą. Istnieje też sztuka żonglowania, wypierania, zwlekania, odkładania, manipulacji i świadomego wprowadzania w błąd. Istnieje też siła i zwycięscy, czyli każdy w końcu traci.

Gdzie mędrcy – laiccy i religijni – po obu stronach, którzy by usiedli i starając się zrozumieć argumenty drugiej strony, znaleźli kompromisowe rozwiązanie? Oliwy do ognia dolały państwa, które uznały, że góra Moria, na której stała Świątynia nie ma nic wspólnego z dziedzictwem Żydów i w związku z czym suwerenność nad nią mają wyłącznie Arabowie. A przecież istnieje polubowne rozwiązanie, do którego warto dążyć.
Wystarczyłoby nazwać powierzchnię góry Moria ,,Suwerennością Boga”, na co mógłby przystać zarówno Islam, jak i Judaizm, przy czym suwerenność samych meczetów przypadłaby Arabom, a podziemia góry, gdzie dokonano archeologicznych odkryć po świątynnych – suwerenności izraelskiej. Wspólna ugoda gwarantowałaby wszystkim możliwość swobodnego wejścia na teren neutralnej suwerenności Boga i pełnego szacunku odwiedzin meczetów poza porą muzułmańskich modlitw. To jest jedyne rozwiązanie i trzeba nad nim popracować.
Jakże daleko jesteśmy od sielanki!

Za krwawy rajd odpowiedzialny jest Hamas i Dżihad Islamski, ale za buńczuczne przechwałki bezpieczeństwa odpowiedzialny jest Netanyahu i spółka. Bo jakikolwiek mur, a w tym przypadku bariera nafaszerowana elektroniką nie może być sama w sobie gwarancją. Tak było zawsze. Ani rzymskie limes nad Dunajem, wały Hadriana, chiński mur czy linia Maginota nie spełniły obronnej funkcji na dłuższą metę. Bariera wzdłuż granic Gazy ma raczej na celu zaalarmować czuwających niż powstrzymać zdeterminowanych. Obruszacie się na pogwałcenie niespodzianką świąt? A może zbytnia pewność siebie stworzyła arogancję i pychę prowadzącą do zguby? Tym razem zawiódł wywiad, zawiedli informatorzy w Gazie, tym razem o starannie zaplanowanej akcji nie pisnął nikt. Szybkie przemieszczanie się, wtargnięcie na ponad dwadzieścia kilometrów w głąb Izraela, zajęcie kilkunastu miejscowości i ślepy terror. Psychologicznie Hamas wygrał, bo dla arabskiej ulicy ważniejsze jest zdjęcie zdobytego czołgu czy wojskowego samochodu niż własne straty. Wielkim sukcesem było chwilowe zdobycie wojskowej bazy, zabicie wielu oficerów i żołnierzy i wreszcie wywiezienie do Gazy zakładników. Zaczął się koszmar dla porwanych cywilów i żołnierzy i nie przyćmi tego zwycięska, ale za jaką cenę, wojna. Wejście do Gazy i walki w miastach będą kosztowały życie wielu Izraelczyków. A wystarczy jedno zbombardowane miejsce, gdzie są dzieci (a gdzie ich nie ma?) a opinia publiczna odwróci się szybko od Izraela.

To właśnie zgotował Netanyahu.
To i nie tylko to. Wojna, jego ostatnia wojna, jest i będzie sumą jego frustracji. Mówienie o zemście nie jest figurą retoryczną. Teraz już nie ma wyjścia, ale cokolwiek uczyni obróci się przeciwko niemu. Brak natychmiastowej odpowiedzi na krwawy rajd niespotykanej do dzisiaj skali, liczba ofiar, ilość zakładników, brak błyskawicznej reakcji i odcięcia napastnikom drogi powrotnej, niedobór wojskowych środków lokomocji, gdyż musiano dowozić żołnierzy prywatnymi samochodami na południe kraju, gdzie strzelano do cywilów jak do kaczek, bałagan w szpitalach i własne zadufanie świadczy o poważnym zaniedbaniu, z którego przyjdzie się tłumaczyć.

Bojownicy czy terroryści? Kiedyś długo zastanawiano się nad formułką. Dla jednych partyzanci, bojownicy walczący z okupantem o wolność, dla poszczególnych rządów bandyci lub terroryści. W gruncie rzeczy sprawa nie jest aż tak skomplikowana. Ci, którzy walczą z bezbronnymi, starcami, kobietami i dziećmi strzelając do nich czy podkładając bomby w miejscach publicznych, są terrorystami. Francuzi (szczególnie Agence France Press) długo wpisywali eufemizmy na miejsce terroru, póki terror nie pojawił się u ich bram. Wystrzeliwanie rakiet na oślep jest niewątpliwe zbrodnią wojenną. Hamas i Dżihad nie byliby jednak sobą, gdyby w czasie wypadu nie strzelali do cywilów. (chociaż i do żołnierzy, gdy nie mieli wyjścia) Do terroru trzeba zaliczyć porwanie cywilów jako zakładników.
Pogarda śmierci i pogarda wobec życia świadczą o determinacji, fanatyzmie i wierze, że każdy Izraelczyk nie jest człowiekiem. I przede wszystkim liczy się ilość zabitych.

Tymczasem zawieszono waśnie, opozycja chwilowo zamilkła, nadeszła nowa wojna i czas próby. Prawdziwy zaś bilans zostanie napisany i uzupełniony przez tych, którzy tam żyją albo zginą.

Andrzej Coryell w białej koszuli, z siwymi włosami, opiera głowę na dłoni
kubaurbanowicz,
kubaurbanowicz avatar

(przeklejony komentarz z FB)
Adriana Bitterman
Z małą korektą: od tygodnia mieszkańcy pasa granicznego ( Otef Aza) informowali o aktywności i ćwiczeniach na granicy- zignorowano to. Były tez ostrzeżenia w samym gabinecie Netanyahu – podobna reakcja. Na pewno zapłacą za to cenę obywatele.
Mam nadzieje, że nie tylko oni…

  • Wszystkie
  • Subskrybowane
  • Moderowane
  • Ulubione
  • krakow
  • Psychologia
  • Spoleczenstwo
  • lieratura
  • fediversum
  • giereczkowo
  • Blogi
  • rowery
  • zebynieucieklo
  • Pozytywnie
  • test1
  • esport
  • muzyka
  • slask
  • Archiwum
  • kino
  • motoryzacja
  • niusy
  • FromSilesiaToPolesia
  • sport
  • MiddleEast
  • NomadOffgrid
  • Cyfryzacja
  • m0biTech
  • goranko
  • Wszystkie magazyny