Jest jedyną pozostałością słowiańskich dialektów pomorskich. Etnolekt ten należy do grupy języków lechickich; jego centralna odmiana jest bliska polszczyźnie standardowej, z wpływami języka dolnoniemieckiego oraz wymarłych połabskiego i pruskiego[5].
Śląska mowa jest etnolektem wieloskładnikowym.
Na kształtowanie się słownictwa etnolektu miały wpływ zapożyczenia z języków: literackiego polskiego, czeskiego (szczególnie z narzecza morawskiego, traktowanego niekiedy jako odrębny język), niemieckiego (najczęściej z germańskiego dialektu śląskiego) oraz częściowo słowackiego. W mowie tej konsekwentnie dominuje dzisiaj fonologia i morfologia słowiańska i przeważa takiż źródłosłów. Dyskusyjna jest kwestia statusu mowy śląskiej. W publikacjach językoznawczych śląszczyzna uznawana jest za dialekt języka polskiego. Jednakże znaczna część wyrażeń bliższa jest językowi staropolskiemu niż współczesnej polszczyźnie standardowej[9].
Państwo mi płaci za to, że opiekuję się moją żoną (oficjalnie uznaną za niezdolną do samodzielnej egzystencji). Warunkiem jest rezygnacja z pracy zarobkowej. To nam obojgu daje możliwość współtworzenia społeczności troski wzajemnej (tepewu.pl), gdzie zamierzamy dożyć do końca świata (jaki znamy).
Jeśli już koniecznie chcesz grać w tę grę, to doradca zawodowy jest dobrym początkiem. Ja się wypisałem z kapitalizmu i mam zakaz pracy zarobkowej, ale to jest droga dla niewielu.
Dziesięć tysi, na łebka, to już trochę broni i amunicji można kupić. Żeby im się to czkawką nie odbiło. A co, jakby lokalne firmy im odmówiły obsługi infrastrukturalnej bazy? Niech sobie żyją w trybie bojowym, sprowadzając srajtaśmę mostem powietrznym.
Napływają dane z Zachodniego Wybrzeża, a szacunki przekroczyły już 5 milionów. Ludzie wciąż wylewają się na ulice - powstało prawie 2% amerykańskiej populacji.
Ten artykuł (i jego kontekst - OKO Press) jest pokazówką, jak internet wpływa na wyniki wyborów (i całą dynamikę społeczną). A końcówka, “trzeba ylko odpowiednio mocno wierzyć” to odklejka tygodnia, i próba zamazania problemu.
Potrafię sobie wyobrazić wielkoskalową akcję krótkiej sprzedaży z odkupem. Fundusze mają takie możliwości. Ale to wymagałoby neutralizacji Trumpa “na gwizdek”, a to już zbyt filmowy pomysł. Więc raczej nose dive.