emill1984,
@emill1984@karab.in avatar

Tak przy okazji wczorajszego , ktora jest spadkobierczynia po kultowej , przypomnial mi sie pewien tekst, znaleziony dawno temu w internetach - , ok. roku 2000, autor nieznany

"Nasz stan emocjonalny to ekstaza. Nasze pożywienie to miłość. Nasz nałóg to technologia. Nasz religia to muzyka. Naszym pieniądzem jest wiedza. Nasi politycy nie istnieją. Nasz system społeczny to utopia pomimo tego, że wiemy, że nigdy nie nastąpi.
Możesz nas nienawidzić. Możesz nas zwolnić. Możesz nas nie rozumieć. Możesz nie zauważać naszej obecności. Mamy tylko nadzieję, że nie osądzasz nas, ponieważ my nigdy nie osądzamy Ciebie. Nie jesteśmy kryminalistami. Nie jesteśmy rozczarowaniem. Nie jesteśmy narkomanami. Nie jesteśmy naiwnymi dziećmi. Jesteśmy zwartą, globalną, plemienną wioską, która przekracza ludzkie prawa, granice geograficzne i czas sam w sobie. Jesteśmy Zwarci. Całkowicie Zwarci. Zostaliśmy przyciągnięci przez dźwięk. Z bardzo daleka, burzliwy, przytłumiony, odbijający się echem rytm porównywalny z biciem serca matki uspokajający dziecko w jej łonie. Zostaliśmy wciągnięci do tego łona, i tam, w ciemnościach i wilgoci, zaakceptowaliśmy fakt, że wszyscy jesteśmy równi. Nie tylko równi ciemności i sobie, ale również muzyce wdzierającej się w nas i przechodzącej przez nasze dusze:

wszyscy jesteśmy równi.

I gdzieś przy 35 Hz poczuliśmy rękę Boga na naszym ramieniu, pchającą nas na przód, popychającą nas abyśmy popchnęli innych, aby wzmocnić nasze umysły, ciała i dusze. Popychającą nas abyśmy obrócili się do osoby stojącej obok, wzięli się za ręce i podnieśli je wysoko dzieląc niekontrolowaną radość, którą czujemy tworząc tę magiczną bańkę, która może nas ochronić przed horrorem, okrucieństwem i zatrutym światem poza nami.
Nadal tłoczymy się w klubach, magazynach lub porzuconych budynkach i ożywiamy je na jedną noc. Mocne, pulsujące, wirbujące życie w swojej najczystszej, najmocniejszej i najbardziej pożądanej formie. W tych tymczasowych przestrzeniach zatracamy poczucie rzeczywistości i ciężar niepewnej i niebezpiecznej przyszłości. Porzucamy nasze hamulce i uwalniamy się z kajdan jakie założyliście nam dla własnego świętego spokoju. Zmieniamy program jaki spróbowaliście nam wmusić od chwili naszego urodzenia.

Program, który mówi nam aby oceniać, nienawidzić, aby wcisnąć się w najbliższą i najkorzystniejszą mysią dziurę. Program, który każe nam jeść ze lśniącej łyżki, którą próbujecie nas karmić zamiast karmić się własnymi sprawnymi rękami. Program, który każe nam zamykać nasze umysły zamiast je otwierać.
Dopóki słońce wschodzi by spalać nasze oczy odkrywając utopijność rzeczywistości, którą stworzyliście dla nas, my tańczymy z naszymi braćmi i siostrami czcząc nasze życie, naszą kulturę i wartości, w które wierzymy: pokój, miłość, wolność, tolerancja, jedność, harmonia, ekspresja, odpowiedzialność i szacunek. Naszym wrogiem jest ignorancja. Nasza bronią jest informacja.

Naszym przestępstwem jest łamanie praw, którymi próbujecie nas powstrzymać przed czczeniem naszego istnienia. Jednak w czasie, gdy będziecie zamykać dowolną imprezę, w dowolną noc, w dowolnym miejscu na Ziemi, nigdy nie zamkniecie wszystkich naszych imprez. Nie macie dostępu do takiego wyłącznika bez względu na to, co sobie myślicie. Muzyka nigdy nie ucichnie. Serce nigdy się nie zatrzyma. Impreza nigdy się nie skończy.

Jestem Raverem a to jest mój manifest."

Glupie? Naiwne? Dziecinne? Brzmi jak napisane przez 15-latka? Byc moze - ale te 20 lat temu bylo to dla wielu osob cos bardzo waznego, dlatego mimo raczkujacego internetu w tajemniczy sposob ten tekst trafil do niemal kazdego zwiazanego z ta kultura. Wydawalo nam sie wtedy, ze muzyka i wydarzenia takei jak Love Parade moga zmienic swiat - zreszta w Woodstocku przeciez chodzi o cos podobnego, o gloszenie pozytywnych, dobrych wartosci :)

A teraz tak sobie mysle, ze chyba jak dawno potrzebujemy wierzyc nawet w cos naiwnego - Love Parade od poczatku byla polaczeniem imprezy z manifestacja polityczna, swiatopogladowa, itp. - dopiero pod koniec sie skomercjalizowala, co doprowazilo do tragedii z 2010 roku z Duisburga.

Swoja droga, Rave the Planet tez nie jest "zwykla" impreza, a manifestacja, ale juz o co innego - o zachowanie berlinskich klubow i muzyki techno jako swiatowego dziedzictwa kulturowego - choc pojawiaja sie tam tez inne hasla, jak te nawolujace do zakonczenia wojny w Ukrainie.

,

  • Wszystkie
  • Subskrybowane
  • Moderowane
  • Ulubione
  • Blogi
  • muzyka
  • Spoleczenstwo
  • fediversum
  • test1
  • krakow
  • FromSilesiaToPolesia
  • rowery
  • Technologia
  • slask
  • lieratura
  • informasi
  • retro
  • sport
  • nauka
  • Gaming
  • esport
  • Psychologia
  • Pozytywnie
  • motoryzacja
  • niusy
  • tech
  • giereczkowo
  • ERP
  • antywykop
  • Cyfryzacja
  • zebynieucieklo
  • warnersteve
  • Wszystkie magazyny