Temperance - dzisiejsze polecajki są sponsorowane przez zwrot "standardowy". To również przykład komercyjnego grania, tym razem heavy/powermetalowego z Włoch, gdzie mamy wokalistę i wokalistkę. Niby trochę symfonicznie, ale nie do końca - wokalu operowego tutaj nie uświadczycie, ale nowa śpiewaczka (już trzecia) potrafi dać czadu. Przypomniałem sobie o tym zespole poprzez nowy singiel "Daruma".
The Anchor - metalcore z Denver z żeńskim wokalem. Tak, jest darcie i to bardzo. Poza tym trochę młodzieżowo, jak to w metalcorze bywa. Nie zauroczyłem się, ale jest moc. Dużo breakdownów.
Defacing God - kolejny zespół z panią na wokalu, ale tym razem z Danii i według Metal Archives to symfoniczny black/gothic metal. Nie zgodziłbym się - rytm faktycznie jest nieco wolniejszy (jak w gothicu), ale blacku tutaj nie słyszę, za to mam przed oczami gorszą wersję Arch Enemy. Symfonii nie uświadczyłem. Co nie znaczy, że zespół jest zły.
Lorna Shore, album "Pain Remains". W końcu przesłuchałem, w tym "trylogii" tytułowych utworów. Powiem tak - to, co robi Will Ramos i reszta zespołu to fenomenalna sprawa od strony technicznej. Ale same utwory są tak szablonowe i powtarzalne, że nie umiem docenić albumu jako albumu. Pojedyncze utwory jak najbardziej. A szkoda, bo koncept ciekawy (symfoniczny deathcore), tylko przydałoby się więcej pomysłów.
Winterfylleth - muszę więcej posłuchać, bo miałem tego pecha, że po niezłym blackowym albumie "The Dark Hereafter" zabrałem się za "The Hallowing of Heirdom", który jest... instrumentalny i akustyczny. Brytyjczycy mają potencjał (w końcu grają od 2007 roku), ale muszę sprawdzić inne płyty.