Co do praw autorskich - to masz w ogóle jakiś odjechany pogląd. Paktofonika podpisała bardzo zły dla nich kontrakt i gdyby nie rozdzielono praw, to na okładce ich płyty mogłoby w ogóle nie być ich nazwy i nazwisk, bo wydawca mógłby to ukryć (pomijam oczywiście, że by mu się to nie opłacało, bo zyski czerpie także dzięki nazwie).
To, co piszesz o niezbywalnych prawach i licencjach... to przecież właśnie rozdzielenie praw, które obecnie mamy!
Wydzielone prawa majątkowe to są m.in. prawa umożliwiające podpisywanie kontraktów, licencji, itp. i regulujące ich zasady. W dodatku w prawie masz zapis pozwalający na sądzenie się w przypadku gdy umowa z wydawcą jest niesprawiedliwa (wydawca czerpie zyski niewspółmiernie duże, a twórca otrzymał wynagrodzenie za niskie).
Nie znam sprawy Paktofoniki i trzeba byłoby się wdrożyć dokładnie w treści ich umowy, ale uważam, że prawo nie powinno ingerować nadmiernie w umowy zawierane przez twórców, bo wydawcy to także ludzie i jedna ze stron umowy.
Nie wiem też jak wygląda rynek muzyczny, natomiast w przypadku książek mogę napisać jedno - standardowo umowy podpisuje się określając przez ile lat obowiązuje umowa, a jeśli się tego nie zrobi, to prawo daje autorowi narzędzia do rozwiązania takich umów po określonym czasie. W dodatku w samej ustawie o prawie autorskim masz określone wymogi, jakie musi spełnić wydawca, żeby umowa nabrała ważności. Np. taką kwestię, że dzieło musi zostać wydane w określonym czasie, inaczej autor ma prawo rozwiązać umowę (zachowując zaliczkę).
Patrząc na to, co wypisujesz, mam wrażenie, że próbujesz wymyślić koło na nowo i nawet nie zaglądnąłeś do Ustawy o Prawie Autorskim.