Z książki Graebera i Wengrowa "Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości" dowiedziałem się, że istnieją kultury, w których tradycyjnie kpi się z najwybitniejszych myśliwych.
Funkcjonalnie rzecz ujmując, w tej kulturowej praktyce chodzi o to, żeby kozaki nie kozaczyły, żeby nie zaczynali się wywyższać i mieć poczucia, że wszystko im wolno.
Współczesnej kulturze euroatlantyckiej przydałoby się coś podobnego. Może wówczas wielkim politykom, reżyserom, pisarzom czy innym wybitnym jednostkom rzadziej przychodziłoby do głowy, żeby np. gwałcić bezbronne dziewczyny.
„Deszcze, te pieprzone kałuże i wiatr. Najgorszy ten wiatr. Ogólnie jesień. Szara polska jesień. Jakaż to była zbitka trzech bardzo smutnych słów. Szara. Polska. Jesień. Co jedno, to smutniejsze. Mieszanka bezbarwnych dni, ołowianego nieba, przenikliwego zimna i podłego nastroju.“