Nie wszyscy, na insta pod ich postami sporo osób się zesrało.
Myślę, że gdyby celem było koryto to by spoczęli na laurach w 2015 roku, gdy dostali subwencje; nie zrezygnowaliby z potencjalnego stołka w gabinecie Tuska i nie oddawaliby nadwyżki z diet poselskich na cele charytatywne. Razem bez współpracy reszty koalicjantów nic by nie ugrało z pojedynczym ministerstwem, co tym bardziej byłoby dla nich ryzykowne. Gdyby np. Zawisza dostała zdrowie, albo Matysiak transport, a nie przeszłyby plany dofinansowania tych sektorów, to wyszłyby tylko na niekompetentne z nieszczerymi intencjami. Obróciłoby się to przeciw partii.
Razem powstało w 2015 roku jako lewica anty-establishmentowa z grup aktywistycznych, nie ma tam starych polityków żyjących pół życia z pensji parlamentarnej. Chcę wierzyć, że ich intencje są szczere i w sumie nie dali mi dotychczas powodu uważać inaczej.
Ja głosuje na razem od 2k15 i tak, popieram niedołączenie do rządu ale chętnie zobaczyłbym też symbolicznie wstrzymanie się od głosowania za gabinetem Tuska.
W sensie, moim zdaniem lepszym wizerunkowo i łatwiejszym do zrozumienia byłoby powiedzenie: nie poprzemy rządu który nie zrealizuje ani jednego z naszych postulatów. A tak to muszą jakieś fikołki, jak na obrazku: że poprzemy, ale nie będziemy jego częścią.
W negocjacjach koalicyjnych odrzucono wszystkie postulaty Razem — nie mieliby co w takim rządzie robić. Dobra decyzja o olaniu stołków, ale moim zdaniem mogliby też nie poprzeć gabinetu Tuska, tak symbolicznie.
Mam mieszane odczucia do tego co on mówi, a ogólniej mówiąc do jakichkolwiek proponowanych reform edukacji.
Chodziłem przez półtora roku do prywatnej szkoły podstawowej, potem, z uwagi przeprowadzkę, przeniosłem się do zwykłej rejonówki. Okazało się, że jestem rok do tyłu z materiałem — prawie nic się w tej prywatnej szkole nie nauczyłem. Miałem zajęcia wyrównawcze z wychowawcą, więc dogoniłem klasę i od tego czasu byłem prymusem, bez jakiejkolwiek nauki skończyłem czwartą piątą i szóstą klasę ze średnią 5,92, 6,0 i 6,0. W liceum to samo, do matury nie uczyłem się nic i dostałem się na dwa oblegane kierunki na UW (a wyniki z matur rozszerzonych pomiędzy 70 a 98%).
Na studiach dawałem korepetycje z matematyki — prawie wszyscy moi uczniowie byli z prywatnych szkół, a trzech po edukacji domowej. Jedna uczennica na pół roku przed maturą nie rozumiała konceptu x jako niewiadomej w równaniu, a potęgi były dla niej kosmosem. Wyciągałem ich na pozytywne wyniki, wszyscy pozdawali maturę; w nikim jednak nie odnalazłem matematycznego prodigy.
I mnie, i ich wszystkich (no prawie wszystkich) zawiódł prywatny system edukacji. Komodyfikacja edukacji jest najgorszym gównem jakie może być: daje poczucie fałszywej elitarności i jest zmierzalnie nieskuteczna.
Obserwowałem rozkład wyników maturalnych w okolicach strajków nauczycieli — nawet biorąc poprawkę na zmieniający się poziom egzaminu w zależności od doboru konkretnych zadań, można było zauważyć, że przeciętny uczeń raczej miał lepszy wynik, a słabszy uczeń nie miał dużo gorszego niż miałby zwyczajnie. Moje osobista interpretacja jest taka, że zdolniejszym uczniom nauczyciele obcinali skrzydła, a wcale dużo nie pomagali gorszym. Ludzie którzy szkoły publiczną zastąpili korepetycjami wyszli dużo na tym na plus (co wcale nie zaskakuje), ale ci, którzy sobie na to nie mogli pozwolić wcale nie byli na tym bardzo stratni!
System edukacji jest do zaorania i zorganizowania na nowo, tak, żeby zagwarantować w całym kraju dobry poziom minimum, ale jednocześnie stymulować rozwój najzdolniejszych. Moim zdaniem propozycja dolania publicznych pieniędzy do prywatnego szkolnictwa będzie miała co najmniej jałowy efekt, o ile nie negatywny.
Spoko ale tylko do małych wydatków. Nie polecam trzymać większych oszczędności i zbierać pensji — algorytmy potrafią zablokować rachunek przez “podejrzaną aktywność” i tygodnie trwa odzyskanie dostępu.
Co do kursów, jak sprzedawałem dużą ilość euro na przełomie 2019 i 2020 roku to lepszy kurs miałem w mKantorze mBanku przy użyciu rachunku walutowego. Ale to nie jest uniwersalna zasada, więc your mileage may vary
Kiedyś używałem Qwanta, Ecosii i DDG. Trudno mi powiedzieć, czy Google staje się bardziej bezużyteczny, ale w porównaniu z tamtymi dwoma jest rzędy wielkości lepszy. Qwant i DDG nie potrafią znaleźć nic poza najbardziej ogólnymi wynikami, zwłaszcza na polskich stronach
Na kompie to jeszcze daję radę; na telefonie jak masz Revanced lub ewentualnie YouTube Premium wykupiony, żeby mieć możliwość słuchania z włączonym ekranem no to spoko. Ale dla mnie główny problem ze słuchaniem podcastów i audycji z YouTube jest taki, że YouTube bardzo słabo zapamiętuje ile przesłuchałeś, często w ogóle nie zapisuje albo zapisuje kilka minut wcześniej.