Ja parę lat temu postawiłem panel (jakiś wielki stary cienkowarstwowy z demobilu) na altanie na działce. Zasilał Raspberry Pi najpierw z telefonem androidowym jako modemem, potem z modemem LTE, i zawór do nawadniania kropelkowego. Po dwóch latach już ledwo dawał radę, na zimę w ogóle. Potem dołożyłem wiatrak. Fajnie wygląda, ale inwestycja kompletnie bez sensu. Na takiej działce w środku miasta, metr nad altaną to rzadko kiedy wieje tyle, żeby wystarczyło chociażby na potrzeby regulatora ładowania.
W tym roku kupiłem nowy panel 100W. Znacznie mniejszy i lżejszy od tamtego i bez problemu utrzymuje całą tą elektronikę. Teraz doszedł jeszcze mikrokontroler do monitorowania warunków pod tunelem foliowym (lepiej było nie wiedzieć… teraz jestem ciekaw ile Rasberry Pi Pico wytrzyma przy wilgotności sięgającej 100% w nocy).
W każdym razie zabawy w off-grid są bardzo fajne. Przynajmniej dopóki się nie myśli „czy to się opłaca” (finansowo). :-)
Déjà vu: Gazeta Wyborcza i mięso (biokompost.wordpress.com)
Kolejny przykład przekłamywania wyników badań naukowych w imię czyichś interesów.
Mój mały projekt Nomad Offgrid działa już 2 tygodnie!
Tak, od 2 tygodni nie ładowałem telefonów, tabletu i 2 laptopów inaczej jak tylko energią elektryczną pozyskaną ze słońca....