a koncept własności intelektualnej i tak jest do zaorania z perspektywy wolnościowej i lewicowe
“a koncept własności intelektualnej i tak jest do zaorania z perspektywy wolnościowej i lewicowe” - nie jest. Lewicowość polega m. in. na ochronie praw pracowniczych - więc stwierdzenie, że osoba wykonująca pracę artystyczną, graficzną, muzyczną, rękodzielniczą, dziennikarską, pisarską, etc. nie ma prawa do swojego zarobku, bo ktoś sobie uznał, że cały dorobek jej pracy jest “dobrem publicznym” podchodzi pod wychwalanie wyzysku. Tutaj kluczowe jest prawo wyboru twórcy czy twórczyni - czy i w jaki sposób chce na swoim dziele zarabiać. A nie oszukujmy się - co innego wrzucić wolontariacko krótki tekst na szmer czy fb, co można zrobić “po godzinach”, a co innego poświęcić np. 3 lata życia na solidną książkę. Jeśli ludzie mają to robić (tzn. być na stałe pisarzami i pisarkami, dziennikarzami i dziennikarkami, grafikami i graficzkami itp.) - to muszą być w stanie się z tego utrzymać. Chyba, że oddamy prawo do tworzenia jedynie takim ludziom, którzy żyją np. z bycia akcjonariuszami, wynajmu licznych nieruchomości itp. i w związku z tym mogą zająć się nieodpłatną twórczością w czasie wolnym - ale to znów “lewicowe” nie będzie.