To już rada z kategorii szanowania samych siebie, niekoniecznie otoczenia, ale dodam i tak: zatyczki do uszu – albo słuchawki – są waszymi przyjaciółmi. Czasem wręcz słychać w nich wszystko lepiej, bo chronią przez najgorszym hałasem. A czasem to po prostu kwestia tego, że na dłuższą metę lepiej mieć sprawny słuch niż nie.
To tyle (nie)oczywistości z mojej strony. Nie zrozumcie mnie źle: to nie jest tak, że „uchybienia BHP” zdarzają się na każdym koncercie… Aczkolwiek mam wrażenie, być może błędne, że po pandemii takich zachowań jest więcej. Na pewno zauważyłam wzrost popularności moshingu. Zupełnie by mi nie to przeszkadzało, gdybym w razie niechęci do bycia zgniataną danego dnia zawsze mogła z niego łatwo wyjść. W każdym razie: nie chcę tutaj straszyć, że każdy koncert rockowo-metalowy to sama przemoc i czyhające zewsząd niebezpieczeństwa. Mimo to jednak – jakkolwiek „boomersko”, śmiesznie i oczywiście to nie brzmi, warto gdzieś z tyłu głowy mieć pewną wrażliwość na otoczenie, nawet w otoczeniu konsensualnej brutalności. Ostatecznie nawet w BDSM funkcjonują różne mechanizmy kontroli zabawy, czyż nie?Hasła bezpieczeństwa i tak dalej.
A jak jeszcze raz zobaczę zapalonego fajka w pobliżu mojej ukochanej DYI kamizelki, albo zobaczę potłuczone szkło na scenie, to serio… to ja się mogę wtedy stać zagrożeniem dla innych. Więc no :P Zachowywać się tam.